Marcelina: ”Mój mąż okazał się zoofilem”

Do naszej redakcji odezwała się Marcelina (imię zmienione), która opisała swoją historię. Dotyczy ona zoofilii. Pozwoliła nam opublikować w artykule treść wiadomości.
”Mój mąż okazał się zoofilem”
Marcelina swojego męża poznała, gdy rozpoczęła pracę w dużej korporacji. Siedział obok niej i przez pierwsze dni tłumaczył zasady funkcjonowania firmy. Od razu zrodziło się pomiędzy nimi silne uczucie i duże napięcie.
Gdy poznałam Krzysztofa (imię zmienione) od razu poczułam, że miedzy nami zrodzi się silne uczucie. Każdego dnia przychodząc do pracy czekałam na rozmowę z nim, wymienienie uśmiechu czy muśnięcie się dłońmi. Czasem nawet udawałam, że czegoś nie rozumiem, żeby przyszedł do mnie i zaczął mi tłumaczyć.
Po kilku tygodniach zaprosił mnie na randkę. Było wspaniale i nawet nie wiem kiedy minęły 2 lata, a my byliśmy po ślubie. Życie układało się po naszej myśli, kupiliśmy nawet mieszkanie i kota. Planowaliśmy kolejne lata i wiedzieliśmy, że będziemy razem do końca życia.
-wspomina Marcelina
W dalszej części wiadomości, którą wysłała nam Marcelina, poruszyła temat sfery seksualnej z Krzysztofem. Okazało się, że to właśnie tam zaczął pojawiać się problem.
Na początku na seks nie mogłam narzekać, a po ślubie z Krzysztofa wyszło prawdziwe dzikie zwierze. W łóżku robiliśmy niesamowicie szalone rzeczy. W snach bym nie pomyślała, że kiedykolwiek przed kimś otworzę się tak bardzo i nie będę wstydzić się ostrego seksu.
Jednak jak to bywa, w pewnym momencie zaczął być on rzadszy przez natłok obowiązków. To nie był największy problem. Namiętność spadła, a stosunek był zdecydowanie mniej niegrzeczny niż wcześniej. Postanowiłam się jednak tym nie martwić i cieszyć życiem u boku wspaniałego faceta.
Zaniepokoiła mnie jednak pewna kwestia. Często było tak, że podczas stosunku obecny w łóżku był nasz kot. Na początku mi to nie przeszkadzało, bo bywało tak, że spał na skraju, co nie komplikowało współżycia.
W pewnym momencie zauważyłam jednak pewną zależność. Zawsze działo się tak, że jak mieliśmy seks, chwilę wcześniej Krzysztof przychodził z kotem na rękach i kładł go na skraju łóżka. Po 10 minutach zaczynał grę wstępną i było współżycie. Zaczęłam się zastanawiać po co ten kot.
Kilka dni później robiłam mu loda, gdy nagle podniosłam głowę i ujrzałam, że wzrok Krzysztofa skierowany był na kota, a nie na mnie. Pękło coś we mnie, przerwałam czynność i pobiegłam do łazienki, w której się zamknęłam.
Czułam się ze sobą okrutnie. Pomyślałam, że powodem jego spoglądania się na kota był fakt, że przestałam się mu podobać i czuje do mnie obrzydzenie. Po chwili dobijania się Krzysztofa do drzwi, w końcu zdecydowałam się, żeby wpuścić go do środka.
Wyjaśnił mi, że jego spojrzenie na kota nie było kierowane obrzydzeniem do mnie, a po prostu z poczucia przyjemności patrzył beztrosko w odchłań. Mimo, że nie byłam przekonana – uwierzyłam mu.
-opowiadała Marcelina
Dalsza część historii budzi ogromny szok i zdziwienie. Dodatkowo porusza pewne seksualne zaburzenie.
Po tej sytuacji nasz seks nie był już taki sam. Plusem było to, że w naszej sypialni przestał stale gościć kot. Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że Krzysztof przestał tak często inicjować zbliżenia. A jeśli już do nich dochodziło – były kompletnie bez emocji.
To powodowało, że między nami zaczęło się bardzo psuć. Narastał konflikt, a my nie potrafiliśmy dojść do porozumienia. Myślałam nawet, czy nie będzie potrzebny rozwód – nie widziałam szans na uratowanie związku.
Nagle dostałam informację, że na weekend muszę pojechać na delegację służbową do innego miasta. Był to mój obowiązek, więc pojechałam. W niedzielę wieczorem okazało się, że muszę zostać jeszcze kilka dni, o czym poinformowałam Krzysztofa.
Na wyjeździe bardzo tęskniłam za mężem i uzmysłowiłam sobie, że zawalczę o nas związek. Chciałam mu zrobić więc niespodziankę i napisałam, że wrócę w środę rano, a tak naprawdę w pociąg wsiadłam we wtorek po południu. Gdy wieczorem podjechałam pod mój dom, od razu pobiegłam wyściskać Krzysztofa. Moje oczy jednak nie wierzyły w to, co ujrzały.
Mój mąż kopulował z naszym kotem na łóżku. Był to przerażający widok, ponieważ zwierzę było przerażone, a Krzysztof wyglądał na bardzo zadowolonego i omotanego zbliżeniem ze zwierzęciem. Nagle krzyknęłam ”Ty jesteś zoofilem! Chory człowiek”.
Wtedy Krzysztof mnie dostrzegł i wypuścił zwierzę. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam, nie wiedziałam co robić. W pośpiechu opuściłam mieszkanie, a tydzień później złożyłam pozew o rozwód. Nie chciałam go nigdy więcej znać.
Od koleżanki w pracy dowiedziałam się, że kiedyś na delegacji, gdy Krzysztof się upił próbował kopulować z psem. Wszyscy zrzucili to na alkohol, ja dziś wiem, że to poważne zaburzenie psychiczne – zoofilia.
Droga Redakcjo,
Z Krzysztofem nie mam kontaktu, jednak chciałabym, aby moja historia nagłośniła to zjawisko.
Pozdrawiam,
Marcelina
zakończyła Marcelina