Radykalny minimalizm kosmetyczny – czy warto?
Niedawno bliska mi osoba, która od dłuższego czasu zmaga się z poważnymi problemami skórnymi powiedziała mi, że dermatolog zalecił jej rezygnację z większości kosmetyków. Osoba, która do tej pory stosowała wieloetapową pielęgnację musiała przerzucić się na zaledwie trzy produkty – żel do mycia twarzy, krem na dzień i krem na noc!
Zobacz też: Minimalizm kosmetyczny – nowy trend w pielęgnacji?
Minimalizm, ale radykalny
Okazało się, że taka pielęgnacja jest nie tylko wygodna, ale i skuteczna. Zaczęłam więc zastanwiać się, czy rezygnacja z kosmetyków faktycznie ma sens?
Na początku poczułam się z tym dziwnie – od czasów nastoletnich marzyłam o półce wypełnionej kosmetykami i w końcu udało mi się zgromadzić pokaźną kolekcję, a teraz miałabym z tego zrezygnować? Postanowiłam jednak zagłębić się nieco w ten temat. Okazuje się, że nadmiar produktów rzeczywiście może zaszkodzić, co więcej – gdy coś nas podrażni, nie wiemy, co to może być, ponieważ używamy tak dużej ilości kosmetyków.
Minimalizm kosmetyczny polega na stosowaniu wyłącznie niezbędnych kosmetyków – skupiamy się więc na oczyszczaniu, nawilżeniu i odżywieniu skóry. Z reguły stosujemy po prostu podstawowy zestaw – żel/piankę do mycia twarzy, tonik, serum i krem (ewentualnie krem z filtrem). Radykalny minmalizm zakłada jeszcze mocniejsze organiczenie kosmetyków – tak, jak to tylko możliwe. W najlepszej wersji jest to właśnie produkt do mycia i krem (na noc może być nieco cięższy.
Czy warto wypróbować taki rodzaj pielęgnacji?
Tak, zwłaszcza, jeśli nasza dotychczasowa pielęgnacja nie spełnia swojej roli. Musimy jednak mieć na uwadze, że na efekty trzeba poczekać przynajmniej kilka tygodni – jeśli więc nie zauważymy żadnych zmian, nie zrażajmy się od razu.
Zobacz też: Minimalizm – jak wprowadzić go w swoim domu?