Na początku była joga. O uczeniu, praktyce i zwiększonej wrażliwości - Piekniejsze.pl

Na początku była joga. O uczeniu, praktyce i zwiększonej wrażliwości

Na początku była joga. O uczeniu, praktyce i zwiększonej wrażliwości

Małgosia Megan nazwała swoje zajęcia Jogą Serca. Dlaczego? Jej zdaniem pod tym terminem kryje się oczywiste połączenie ze „Źródłem Życia”, które zgodnie z teorią jogi, mieści się właśnie w sercu. „Często używamy zwrotów czuć sercem lub mieć kogoś w sercu. Co ciekawe, staroindyjska praktyka (jogi), licząca według niektórych źródeł nawet pięć tysięcy lat, zakłada nieodłączne połączenie człowieka ze wszystkim, co istnieje przez to właśnie miejsce”.

Przeczytaj więcej takich historii na portalu Piekniejsze.pl

Piekniejsze.pl: Dla większości z nas joga jest modnym dodatkiem do ćwiczeń, które praktykujemy w domu. Chyba nieco zapomnieliśmy o jej duchowym przesłaniu i wartościach…

Jednym z pierwotnych znaczeń słowa joga jest „jedność” (z ang. „union”), czyli połączenie. Poprzez proste ćwiczenia i uważność stajemy się coraz bardziej świadomi naszej jedności z przyrodą i ze sobą nawzajem. W filozofii jogi mówi się o dwóch „błędach ignorancji’, będących przyczyną ludzkiego cierpienia. Pierwszy to iluzja oddzielenia się od siebie nawzajem a drugi – iluzja oddzielenia od „Wielkiej Duszy”, czyli inteligencji, która tworzy wszechświat.

Nie sposób opisać piękna, jakie ujawnia się w ludziach w miarę praktykowania jogi. Ich twarze zaczynają wręcz lśnić. Nasze słowa stają się z czasem uważniejsze, delikatniejsze i bardziej wyważone. Przestajemy ulegać popędom, a w naturalny sposób pojawia się w nas samokontrola. Wsłuchujemy się w wewnętrzny głos intuicji, początkowo subtelny i cichy, a z czasem coraz bardziej stabilny i wyraźny.

Jak osiągnąć ten pożądany stan idealnej równowagi ze wszechświatem? Żyjemy przecież szybko, codziennie toczymy walkę z czasem, trochę zaniedbujemy nasze wewnętrzne ja i korzyści, które daje nam jedność z naturą.

Każdy ma swój indywidualny rytm, czyli prędkość samopoznania – swoją własną ścieżkę. Nie należy tego w żadnym wypadku popędzać, wystarczy chcieć podążać nową drogą. Mój nauczyciel, mistrz współczesnej jogi Sri Dharmą Mittra, mówi „zawsze pamiętajcie, że Natury nie można przyspieszyć. Ona jest po to, żeby ewoluować, a to wymaga czasu, bądźcie więc spokojni” (z ang. „Always remember that Nature refuses to be rushed. She can only be made to evolve and that takes time, so take heart”).

W tradycji jogi słowo „Sadhana” oznacza praktykę duchową. To codzienna praktyka kształtująca nasz charakter. Początkowo zaczynamy od ćwiczeń asan, kontroli energii życiowej poprzez oddech, naukę koncentracji i medytacji. Sadhaną może być również utrzymywanie konkretnej postawy w życiu, umacnianie się w niekrzywdzeniu, służeniu innym lub innemu wyższemu celowi. Dla niektórych adeptów jogi samo jej uczenie staje się nową Sadhaną – przenosimy poznane wartości na zewnątrz poprzez naszą postawę, dokonywane wybory, ale przede wszystkim przez każde kolejne zajęcia, które prowadzimy, przekazując ziarenko tej pięknej wiedzy dalej. Nie sposób o tym pisać i mówić w skrócie.

Czy Jogę Serca może praktykować każdy, kto się do Ciebie zgłosi? Wyobrażam sobie, że trzeba wręcz emanować wewnętrznym spokojem, aby przekonać niedowiarków, że to nie tylko fizyczne ćwiczenia, ale kompletna ideologia życia w zgodzie ze sobą i tym, co nas otacza.

Lubię myśleć, że trafiają do mnie osoby zaawansowane duchowo, nawet jeśli prowadzę zajęcia dla początkujących. Staram się tak widzieć wszystkich uczniów, jako równych sobie i dążących do wspólnego celu – polepszenia jakości życia i nawiązania wewnętrznej łączności z sobą nawzajem. Wiąże się z tym oczywiście zespół pożądanych cech – ufność i posłuszeństwo, ale nie ślepe, a raczej czyste, przypominające zaufanie, jakim darzą nas dzieci. Liczą się również szacunek, wewnętrzna radość, samodyscyplina, a przede wszystkim chęć stawania się lepszym człowiekiem. Mam wrażenie, że wszyscy pracujemy na swój sposób, aby „wgryźć się” do wspólnego środka.

Musimy pamiętać, że po drodze do wspomnianego środka czyha na nas wiele wewnętrznych demonów, a panaceum na nie jest nieustająca wdzięczność. Jest wiele dróg praktykowania jogi. Myślę, że wszystkie w jakiś sposób zakorzenione są w niekrzywdzeniu, które nazywane jest „Ahimsą”. W tradycji jogi nauczyciel nadaje uczniowi duchowe imię, które określa jego wrodzony potencjał i jest jednocześnie wyznacznikiem do dalszej pracy nad sobą. Takim imieniem, które oryginalnie nadawane jest w Sanskrycie, może być przykładowo „Ta, która zawsze odnosi zwycięstwo” lub „Ten, który jest mistrzem samodyscypliny”. Imiona duchowe przypominają nam o naszej najwyższej predyspozycji, o świetle, które jest w stanie z czasem spalić nawet największe przeciwności, zwłaszcza te wewnętrzne.

Jak wyglądała Twoja ścieżka? Jak trafiłaś do miejsca, w którym jesteś dziś?

Po niemal dziesięciu latach całkowicie samotnej praktyki i poszukiwań zaczęłam spotykać na swojej drodze osoby o przeróżnych historiach i ścieżkach, ale podobnych aspiracjach, jeśli chodzi o chęć samopoznania, życia w harmonii i zgodzie ze sobą, innymi i z całą przyrodą. Kontakt z nimi umacnia mnie w zachwycie nad tym, jak piękne i bezinteresowne może stać się życie. Nawet w obliczu tego wszystkiego, o czym słyszymy, bo otwierając się na szczęście i miłość, otwieramy się też na współodczuwanie bólu. Zaczynamy żyć jakby w sferze HD, ale coraz rzadziej oglądając telewizję. Wbrew pozorom nie tylko dlatego, że jest nam dobrze, ale również dlatego, że tak dotkliwie współodczuwamy ból, a wciąż chyba trudno jest sensownie i pięknie mówić o cierpieniu. Może to błąd?

Pamiętam kiedy lata temu, jeszcze mieszkając w Anglii, poszłam do lekarza foniatry, bo miałam problemy z głosem. Pani doktor zbadała struny głosowe i aparat mowy – według niej wszystko z nimi było w porządku. Zapytała mnie, co się dzieje w moim życiu. Czy jestem w Londynie sama? Czy mam rodzinę? Rozpłakałam się wtedy… Chyba nic nie odpowiedziałam. Uznałam to doświadczenie za wstydliwe, za jakiś błąd systemowy. Kiedy po pewnym czasie zwolniłam się z pracy w firmie inwestycyjnej, po 10-dniowym kursie Vipassany, tradycyjnej medytacji obserwacji ciała i oddechu, płacz stał się moim chlebem powszednim. Nie jest to jednak rozpaczliwy płacz, to łzy upuszczające skumulowane emocje – czasem współczucie, czasem radość, a innym razem niemożliwą do wyrażenia miłość. Nie wstydzę się tego. Uważam, że to normalne.

A Twoje marzenia? Chcesz zmieniać siebie, czy marzysz, aby zmieniać świat?

Marzy mi się świat wolnej komunikacji, gdzie ludzie całują się i przytulają bez podprogowych naklejek czy oczekiwań. Świat, w którym pod pozorną frywolnością i niefrasobliwością kryje się głębia świadomości tego, że każda chwila jest ulotna i niepowtarzalna. Jak mawiał mój śp. mentor Bill Hariss – „jak naukowiec w tropikalnej dżungli, przez lata oczekujący na rzadki okaz motyla, który właśnie udaje mu się uchwycić” – z tego rodzaju uważnością, wdzięcznością i zachwytem.

Dziękuję za rozmowę.

 

Notka biograficzna

Małgosia Megan jogą zajmuje się od 2007 roku, kiedy ukończyła kurs nauczania podstaw Pierwszej Serii Jogi Ashtangi u Basi Lipskiej. W 2017 roku pomagała przy zakładaniu centrum medytacji i jogi Suan Sati w Północnej Tajlandii. W tym samym roku, powtarzając to w 2019, wzięła udział w warsztatach Dharma Yogi w Londynie z jej założycielem Sri Dharmą Mittrą. Dharma joga jest połączeniem wszystkich aspektów Raja Jogi (tzw. “Jogi Królewskiej”). To właśnie spotkanie z mistrzem mocno wpłynęło na jej późniejszą praktykę. Od 2019 roku jest instruktorem jogi. Ukończyła szkolenie prowadzone przez Izabelę Gorączko. Ukończyła 200-godzinny kurs na instruktora Vinyasy w Samadhi Joga pod przewodnictwem Marty Haskins.Przez lata studiowała medytację i taniec, które do dziś kocha! Pracowała jako freelancer, ale też 3 lata spędziła w firmie inwestycyjnej. Uczy jogi w szkole jogi Drzewo Życia, online oraz prywatnie i zdecydowanie mówi, że kocha swoją pracę!

„Nasze istnienie nie jest nawet pyłkiem we Wszechświecie, a jednak jesteśmy swoimi ulubionymi bohaterami – widocznie słusznie.”

 

Facebook: Megan Morten Yogini