Miał gospodarz konia…
Miał gospodarz konia.A było to przed I wojną światową. I wszyscy we wsi bardzo mu zazdrościli…
-Gospodarzu! Jaki musisz być szczęśliwy!-mawiali wszyscy we wsi.
A on odpowiadał:
-Być może…
Jakiś czas potem koń uciekł.
-Jakiż musisz być nieszczęśliwy!-kręcili głowami wieśniacy.
-Być może…-mruczał pod nosem gospodarz
Dwa tygodnie później koń wrócił i przyprowadził ze sobą dwa dzikie konie.
Znów cała wieś mu zazdrościła.
-Ale ty masz szczęście!-krzyczeli ludzie.
-Być może -odpowiadał.
Za trzy dni jedyny syn gospodarza-chcąc osiodłać jednego z dzikich koni-tak niefortunnie spadł z siodła,iż połamał sobie nogi.Wszystko wskazywało na to,iż będzie uwięziony w łóżku na długie miesiące.
-Ale masz pecha!-mówili do gospodarza.
A on niezmiennie odpowiadał:
-Być może!
Miesiąc potem wybuchła wojna i wszystkich młodych chłopców z tej wsi powołano,w domyślnym przeznaczeniu na żywe mięso armatnie.Został tylko syn gospodarza-bo ciągle jeszcze nie mógł wrócić do zdrowia.
-Ale masz szczęście!-wzdychali chłopi.
-Być może…
I tak dalej i tak dalej…
Nie jest ważne co Cię spotka ale co z tym zrobisz. Bo Boskie Plany przewyższają ludzkie scenariusze…